15 September 2011

Na szybko...

Szybko, w pedzie i w przelocie, bo masakra, wszystcy na bacznosc i na paluszkach jednoczesnie, bo europejska wierchuszka Firmy w poniedzialek przyjezdza.
I bardzo dobrze. Wreszcie z kims normalnym* chociaz przez chwile bedzie mozna pogadac. Tylko musze sie za rozmowki francuskie i wloskie w weekend zlapac i sobie odswiezyc.
Zgrzytam zebami, bo robote swoja musze tak czy inaczej zrobic, zeby w poniedzialek miec spokoj i czyste konto by zaczac nowe zmagania z inzynierami i przeplywem papierow. A tu jeszcze pomoc przykleic podloge (bo jakis specjalista polozyl panele, ale nie przykleil i sie przesuwaja), a tu krzesla obic, a tu sszefu prezentacje zrobic. Naprawde chwilami mam wrazenie, ze tylko ja w tej formie pracuje.

A jutro kupie sobie wino i wieczorem zasiade i zaczne robic muffinki/cupcake'i. A co, polareraxa, nie? :)

________________________________
*a propos normalnosci - jakos godzine temu oniemialam i zbaranialam (i to wcale nie z lekka).
Kolezanka G dowiedziala sie od klienta (to tez taka tutejsza swiecka tradycja, ze jak klient przychodzi to sie pieprzy trzy po trzy przez godzine, a biznes zalatwia w ostatnie 5 minut), ze jak ajfon ma karte 3G to ma internet caly czas. Bo ona myslala, ze tylko z wifi mozna korzystac, a nigdy nie chcialo jej sie sprawdzac co oznacza ikonka 3G w rogu ekranu. Dodam, ze ma ten telefon od poltora roku.
Bez komentarza.

12 September 2011

Tam i z powrotem...

Tak jakos wyszlo, ze trzeba bylo do Dublina sie przejechac.
Znaczy tak dokladnie tam i z powrotem, by J na lotnisko odwiezc.
Wiec zapakowalysmy sie z Ruda w autko i odwalilysmy jednym ciegiem trase Belfast-Larne-Dublin Airport-Belfast. Pol nocy to zajelo, ale fajnie bylo. Droga pusta, gladka jak stol, towarzystwo wysmienite - taka jakas przewozna impreza nam wyszla. Dawno sie tak nie usmialam. Nagadalysmy sie za wszystkie czasy.
Super. Przespalam co prawda po tym cala niedziele, ale co tam - czasami mozna :)
Teraz sie nie moge doczekac, az sie towrzystwo pod koniec miesiaca zjedzie z powrotem i wtedy Simona za leb, zeby gre przyniosl, Troche wina, muffinek, przegryzek przerownych i bedzie sie dzialo, ojj :)

A, a w niedziele utopilam ajfona w toalecie. Sluchalam sobie audiobooka sprzatajac i mi sie byl wymsknal z reki i zanurkowal. Szybko wyciagnelam, wpakowalam do miski z ryzem na godzinke i drzalam w oczekiwaniu na rezultaty. Po jakiejs godzinie wyciagnelam. Piekielny, gowniany ryz zamienil sie w maczke i skutecznie zapchal wszystkie dwie dziurki (od ladowarki i sluchawek). Glosniki przestaly dzialac, mikrofon szwankowal, a telefon po wlaczeniu pokazywal komunikat, ze podlaczona urzedzenie (znaczy ten ryz w porcie) moze powodowac przerwy w polaczeniu (czy inne tam braki sygnalu). Maczke ryzowa wydlubalam szpilka, podsuszylam drania suszarka, ale i tak gadac sie dalo tylko przez sluchawke zewnetrzna (albo kabelkowa, albo bluetooth). A teraz, przed chwila doslownie, zadzwonila Lola, ja odruchowo odebralam normalnie, a nie sluchawka, i okazalo sie, ze wszystko wrocilo do normy. Hura! Ajfonik dziala jak ta lala :)

05 September 2011

Ciasteczkowo...

Naszlo mnie ostatnio na cup-cake'i. Albo muffiny jak kto woli.

Produkuje ostatnio w ilosciach niesamowitych (a znajomi sie ciesza), wyprobowujac przerozne dodatki.
Samo ciasto - chyba najprostsze jakie znam:
- 4 jajka
- 1 szklanka cukru
- 1.5 szklanki maki
- proszek do pieczenia
- 0.5 szklanki oleju.
Cale jajka wymieszac z cukrem. Dodac make i proszek, na koncu olej. I gotowe.

Bardzo dobre wychodzi z brzoskwiniami z puszki. Wszelkiego rodzaju bakalie tez sie sprawdzaja.
Polewy olewam i kupuje gotowe - takie od razu gotowe - tylko wymieszac i smarowac.
Ciasto w ogole jest przeznaczone na blache, ale przy uzyciu silikonowych foremek i papierkow - super ciasteczka wychodza...

Nastepnym razem wyprobuje waniliowa polewe z barwnikami - coby bardziej kolorowo bylo :)