18 October 2012

Powrot...

Bylo, minelo. A bylo cudnie i bez wahania stwierdzam, ze byly to najlepsze wakacje w moim zyciu. Perfekcyjne miejsce, wspaniale wino, przepyszne jedzenie (no dobra, moze poza miecznikiem) i do tego H caly czas obok.
Najwiekszym szokiem byl powrot - wylot z 36st ladowanie przy 8. Masakra.
A potem masakra w pracy (ale juz widac swiatelko w tunelu i do konca tego tygodnia powinnam juz byc na biezaco). Generalnie o wypoczynku prawie juz zapomnialam i praca-dom-praca-dom znowu. Zycie. A do tego pada, leje, a czasami obrywa sie chmura. I tyle o.
Zdjecia TU.