01 February 2013

Pod gorke...

Jakos mi pod gorke ostatnio. Cholerny kawalek dysku odrosl, boli znowu, dretwieje i czucia nie mam w stopie (albo stopach, zaleznie od dnia, bo teraz na obie strony mi sie rzuca).
Na zewnatrz pizdowata pizdzielucha, chrzaniona zimowa pora deszczowa, a wiatr wyje potepienczo przez szpary w zamknietych szczelnie(!) oknach.
Samochod mi sie zbuntowal. Nie chce sie gadzina otworzyc. Ani z pilota, ani kluczykiem. Wymienilam baterie. Dalej dupa. Ktos mi podpowiedzial, ze moze kluczyk trzeba zresetowac, no to hej, wujku guglu, pomoz! Pomogl. Pierwsze zdanie instrukcji resetowania kluczyka brzmi - usiadz w samochodzie i zamknij drzwi. Kurde, no chcialabym. Zabieram ustrojstwo do speca dzis, niech obejrzy.
Szarlotka za mna chodzi. Taka z rodzynkami. Jak zdaze to zrobie jeszcze dzis. Albo jutro, bo w planach placki ziemniaczane, to akurat sie bedzie piec, a ja smazyc. No.
W ogole to takie o cos znalazlam:

Podoba mi sie bardzo. I o ile wiem jak krem zrobic to tajemniczy czlonek meski w opisie ciasta jakos mi myslenie wylacza i za cholere nie wiem co autor mial na mysli.