29 November 2012

Jestem, jestem....

Jestem, zyje. Ale jakos tak bez przekonania. Krotkie dni, wieczory dlugie, zakupilam 19 tomow (papierowych!!!) Higginsa (seria o Sean'ie Dillon'ie - sam miod i malina, zwlaszcza kawalki o wspolpracy z IRA) i nie mam czas (ani checi) na nic.
Czasem tylko wyjsc gdzies. Ponizej Whitehead.



Do tego zmuszeni okolicznosciami wybralismy sie do Titanic Musem. Eee... Z wlasnej woli jednak bym sie tam nie wybrala. I nie polecam. Natomiast fajne zdjecia maja.









Wyjatkowo nie moge doczekac sie Swiat. A konkretnie dluuugiej laby (11 dni w tym roku, chyba musze za jakas wieksza ilascia ksiazek sie znowu rozejrzec, bo Higginsa nie wystarczy).

P.S. W porownaniu do poprzedniego nowy ajfon wydaje sie miec o niebo lepszy aparat :)

P.P.S. Dziekuje Wujkowi  Googlowi za przyslanie mi gosci szukajacych fraz:
- ryz higroskopijny
- strach i zgrzytanie zebow
- cos kiczowatego
- o bogowie
- skubanie bazanta
- patroszenie bazanta
                                        Tym razem bez komentarza, zwlaszcza ten ryz.