12 September 2011

Tam i z powrotem...

Tak jakos wyszlo, ze trzeba bylo do Dublina sie przejechac.
Znaczy tak dokladnie tam i z powrotem, by J na lotnisko odwiezc.
Wiec zapakowalysmy sie z Ruda w autko i odwalilysmy jednym ciegiem trase Belfast-Larne-Dublin Airport-Belfast. Pol nocy to zajelo, ale fajnie bylo. Droga pusta, gladka jak stol, towarzystwo wysmienite - taka jakas przewozna impreza nam wyszla. Dawno sie tak nie usmialam. Nagadalysmy sie za wszystkie czasy.
Super. Przespalam co prawda po tym cala niedziele, ale co tam - czasami mozna :)
Teraz sie nie moge doczekac, az sie towrzystwo pod koniec miesiaca zjedzie z powrotem i wtedy Simona za leb, zeby gre przyniosl, Troche wina, muffinek, przegryzek przerownych i bedzie sie dzialo, ojj :)

A, a w niedziele utopilam ajfona w toalecie. Sluchalam sobie audiobooka sprzatajac i mi sie byl wymsknal z reki i zanurkowal. Szybko wyciagnelam, wpakowalam do miski z ryzem na godzinke i drzalam w oczekiwaniu na rezultaty. Po jakiejs godzinie wyciagnelam. Piekielny, gowniany ryz zamienil sie w maczke i skutecznie zapchal wszystkie dwie dziurki (od ladowarki i sluchawek). Glosniki przestaly dzialac, mikrofon szwankowal, a telefon po wlaczeniu pokazywal komunikat, ze podlaczona urzedzenie (znaczy ten ryz w porcie) moze powodowac przerwy w polaczeniu (czy inne tam braki sygnalu). Maczke ryzowa wydlubalam szpilka, podsuszylam drania suszarka, ale i tak gadac sie dalo tylko przez sluchawke zewnetrzna (albo kabelkowa, albo bluetooth). A teraz, przed chwila doslownie, zadzwonila Lola, ja odruchowo odebralam normalnie, a nie sluchawka, i okazalo sie, ze wszystko wrocilo do normy. Hura! Ajfonik dziala jak ta lala :)

4 comments:

Monika said...

O kurczę, ja myślałam, że dzisiejsze sprzęty już takich akcji nie mają prawa przetrwać!
Dawno, dawno temu, jak żyły dinozaury, to była taka nokia z antenką, która mogła się kąpać i jej nie szkodziło. A teraz co kolejny telefon, to bardziej delikatny mi się zdaje.
Ale mówisz, że iSprzęt daje radę?

nieirytujmnie said...

Ano daje. Sama bylam zdziwiona, bo znajoma ostatnio Blackberry utopila i calkiem zdechlo. Inna sprawa, ze moj sie kapal jakies pol sekundy, no max 1.

margot said...

Co za pomysl z tym ryzem :DD ?Pierwsze slysze..
Kiedys kumpele "utopilismy" z telefonem w basenie..trwalo to nieco dluzej niż pol sekundy..
Wyszla, wyjela baterie i karte..lezal tak sobie i sechl kilka dni.. i tadaaam dziala do dzis :)
Ale ryz :)i tak mnie to do ajfonow nie przekona :P
Buzia.

nieirytujmnie said...

Bo wiesz - ryz jest silnie higroskopijny - czyli rewelacyjnie pobiera wilgoc (wode) z otoczenia. Na tej samej zasadzie dodaje sie pare(nascie) ziern ryzu do solniczek - zeby sol nie wilgotniala.
A problem z ajfonem jest taki, ze z niego mozna co najwyze karte sim wyjac, a nie baterie. Wiec jak zamoknie to trzeba jakos z niego wode "odessac".
Noo.. wiec ryz powyzej uszu i hejka ;)