22 October 2010

Urlopuuuu....!

Znowu mam dosc i taki calkiem normalny urlop mi sie marzy. Zeby robic nic, bylo cieplo, jedzenie dobre i takie tam.
Ciag praca-dom-praca-dom-praca-dom wylazi mi uszami.
No nic - kiedys tam.

Dochtora widzialam.
No dobra, wiem, ze Swiete Procedura i takie tam, ale to co zaproponowal nie likwiduje przyczyny. A zaoferowal cos o szumnej nazwie "selective nerve root injection" a co zdaje sie byc li i wylacznie wstrzyknieciem jakiegos badziewia w nerwy. I ma pomoc. Ciekawe jak... ale -zobaczymy. Tymczasem czekam na kolejne MRI, bo ostatnie juz jakby nieaktualne, a potem kolejna pogadanka, a potem mnie dziabna igla w kregoslup. Slabo mi sie robi na sama mysl. Ale z drugiej strony jak sobie pomysle, ze MOZE pomoze i przestanie mnie napierniczac slupek i okolice.. to niech dziabia - byle skutecznie.

Weekend za pasem - szalik trzeba wykonczyc (nie pamietam jak sie robi fredzle, trzeba poguglac), napic sie wina jakiegos dobrego, w wannie aromatycznie wymoczyc. A potem ciag dalszy kieratu.

2 comments:

Joanna said...

Ja też chce urlopu:)))) I szalika z frędzlami i igły w słupek,bo mnie boli://// Taka jestem o! Pozdrawiam:))

nieirytujmnie said...

Ja nie chcę nic mówić, ale jeden z najlepszych sklepów ze składnikami na frędzle i okolice jaki zdarzyło mi się odwiedzić jest zaraz na wylocie Ha'penny Bridge :)

A co do podobieństwa potrzeb - zapewne wynikają z wieku, jak przypuszczam - wielce zbliżonego.

A w ogóle to dobrze Cię znowu widzieć :)