03 May 2011

Nosi mnie...

Jak w temacie. COS bym zrobila. Caly czas takie uczucie sie przy mnie placze. Dwa czterodniowe weekendy wykorzystalam na sprzatanie, gotowanie, pranie, koszenie trawy, zszywanie porwanej torby, cerowanie czego popadnie. Tudziez wreszcie (juz po czterech i pol latach) wlazlam na Cave Hill. Okazalo sie, ze nie taki diabel straszny - trzeba tylko wiedziec z ktorej strony wchodzic :)
Zdjecia TU. Widocznosc - jak zwykle w lecie (no dobra, wiosna jeszcze, ale mgielka taka wszedzie to letni widok).
A wczoraj znowu powiedzialam dosc i wywialo nas do Helen's Bay. Potem wystarczylo tylko znalezc ciche miejsce, gdzie wiatr lba nie urwie w piec sekund. Rozlozyc kocyk, ksiazki wyciagnac, sciagnac kalosze i rozlozyc sie plackiem. Miejsce na lunch fantastyczne :)


Zwlaszcza, ze odsciezki przelotowej z Bangory do Holywood nieco odsuniete i po glowie nikt nie lazil.W kazdym razie do czasu, az dwojka rodakow postanowila rozstawic sobie grilla piec metrow od naszego cichego zakatka. Normalnie zero poczucia przestrzeni osobistej. Zeby sie chociaz zapytali... Albo cos...
Ale i tak juz mielismy sie zbierac...

No comments: