23 March 2010

Taa...

...zeby sie przypadkiem szefa nie udalo zlapac. Szlag! Znaczy ciag dalszy szlagu (szlgu? - jak sie toto odmienia?) Wstepnie na jutro na pogadanke dluzsza sie umowilam, trzymac kciuki prosze :)
A Jedza przezywa dzis straszliwie, ze pierwszy raz w zyciu ma komorke na abonament. I informuje o tym absolutnie wszystkich - nieistotne czy dzwoni do kogos, czy tez odbiera telefon, czy tez wchodzi do biura (tak, listonoszowi tez sie dostalo) - wszyscy musza wiedziec, ze wreszcie jest "big girl" i juz (sic!) w wieku 34 lat ma "dorosly" telefon. Ale to widocznie taka tutejsza swiecka tradycja, bo nie ona jedna tak ma.
Generalnie - warcze nadal. Wczoraj dla odmiany odstresowujaco do Hewitt'a wpadlismy - akurat w sam raz na Songswriter's open mic night. Paru calkiem niezlych spiewakow sie pojawilo, ale ogolnie takie sobie. Szczytem byl taki co sprawial wrazenie, ze harmonijka dmucha w niego, a nie odwrotnie i w ogole za chwile pajak wyciagnie go za noge (nie wyciagnal. Niestety). Barman snul smutnym spojrzeniem po obecnych, niemo proszac "niech ktos tego wyjca zastrzeli".
A - i pieeekna rzecz zauwazylam nad barem:

czyli w skrocie:
Mlody czlowieku (do 18 lat) - tak mozesz tu przebywac. Od poniedzialku do soboty, w godzinach 11.30-16.00. Masz przebywac z dala od baru, w towarzystwie osoby pelnoletniej i tylko wtedy gdy ktores z was cos je.
Zawsze lubilam ten pub, ale teraz juz pokochalam.

No comments: