No bo co ta technika z czlowiekiem robi.
Ostatni tydzien bez ajfona to koszmar jakis byl. Jak bez reki. Albo czegos.
Zeby poczte sprawdzic trzeba komputer odpalac i inne takie. W toalecie czytac co nie ma. Podrozujac wzdluz i wszerz wyspy sie znalezc bez map nie mozna - no tragedia jakas.
Ale koniec. Nowego, czwartego, odebralam wczoraj i online jestem non stop. (Heh, ciezkie uzaleznienie od internetu znaczy). Maszynka jakby bardziej poreczna, a przede wszystkim szybsza o wiele (przynajmniej w porowaniu z 3G). Niby ten sam gadzet, ale ze nowy to cieszy. Musze tylko go obkleic zeby sie nie porysowal - no i jak sprawdzone na poprzedniku juz bylo - gelaskiny poprawiaja komfort trzymania w garsci. Juz sobie upatrzylam o takie o:
A w domu z internetem porazka jakas. Glownie nie dziala albo sie restartuje. Spec trzy razy w ostatnim miesiacu byl, powymienial co mogl i... nadal kicha. Podobno Virgin uzywa tych samych laczy do internetu, telefonow i telewizji - co w sumie chyba prawda jest, bo wieczorami (zwlaszcza w weekendy), gdy cale sasiedztwo wlacza tv - internet pada na ryj i wstaje dopiero rankiem (4-5 rano w weekend necik smiga, ze hej - no ale to jednak zanadto bandycka pora jak dla mnie).
_______________________________
Update:
I wreszcie pdf'y mozna normalnie przechowywac i czytac.
Polecam iBooks :)
No comments:
Post a Comment