24 March 2011

Dzwon(ek)...

No i stalo sie. Zaliczylam pierwsza stluczke.Wracajac sobie do domu, jak zwykle, przez wielka gore wjechalam babce w dupke.
Zaraz za szczytem wzgorza jest wyjazd z parkingu:

i stamtad wlasnie wyjezdzal wielki bialy van (to chyba jeszcze gorsza zaraza niz taksowkarze). I tak jakos niezdecydowany byl czy mu sie uda przed nia wyjechac czy nie, wiec wyjechal polowicznie. Sznurek samochodow z naprzeciwka, kraweznik wysoki... Ona dala po hamulcach, zatrzymala sie jakies 20cm od niego, a ja jej wjechalam. Pasy sie nawet nie napiely, jej samochod sie nie przesunal, wiec juz "prawie" stalam. A ze prawie robi roznice, to mi pekl zderzak, a jej sie porysowal. I w tym mniej wiecej momencie, o bialym vanie zostalo ino wspomnienie. Skurczybyk jeden noo..
Pani tak o glowe nizsza ode mnie, zasuszona  dobrze zakonserwowana 70cio latka, wyskoczyla z samochodu, jednym rzutem oka ocenila zniszczenia, po czym... zajela sie uspokajaniem mnie. Ubezpieczenia nie chciala (i cale szczescie, bo jutro jade odnawiac + nowy road tax). Nogi tak jakby odmawialy posluszenstwa i sie trzeslam cala. I nie bardzo pamietam jak do domu dojechalam. A dojechalam, otworzylam wino i poszlam do wanny z Markiem Dydiuszem Falko ;)
Jeszcze Paula-mechanika po drodze zlapalam, zeby mi pod maske zajrzal. Wszystko ok. Powiedzial, ze to tylko potwierdza jego hipoteze, zeby pierwszym samochodem byl jakis rzech - bo wtedy nie szkoda :) I powiedzial, ze jeszcze pare razy i sie przyzwyczaje. Nie zycze sobie. Nie sie przyzwyczajac, tylko tych paru razy.
A! Pozytywny aspekt - maska, ktora masakrycznie mi sie zacinala i musialam sie wieszac niemalze na wichajstrze zeby ja otworzyc teraz dziala jak nowa ;)

3 comments:

abnegat.ltd said...

Ha :)
W Enniskillenie tez byly, ale nie takie duze.

Tu jakos tak - bezplciowo. Ani koniczynek, ani oranzystow.
Chociaz bomb tez nie.

abnegat.ltd said...

Ooo.
Sie mi koment wpisal pod zlym postem xD

Odnosnie dzwn(k)u: FUKSIARA :D
Dotknalem faceta na skrzyzowaniu. Nawet mi sie zderzak nie zarysowal. A cymbal jeden zlikwidowal szkode z mojego ubezpieczenie (jaka szkode??!?) i podniesli mi ubezpieczenie o CZTERYSTA funtow. Zlodziei banda.

nieirytujmnie said...

Hehe, a juz sie mialam zdziwic, ze coz to w Enniskillenie bylo. Tez dzwon? :)))
Tu jakos tak niemrawo. Zdecydowanie Dublin kiedys tam :)

Fuksiara jak cholera. Kumpela tez wczoraj przydzwonila - i tam to zdecydowanie wina tego drugiego (na rondelku wrzucil lewy kierunkowskaz i pojechal prosto czyli po tutejszemu), ale wyglada na to, ze po ubezpieczeniu i tak ja sieknie.

Z ubezpieczeniem w ogole jakos kretynsko, niby doswiadczenia mi przybylo, ale wyglada na to, ze skladke mi podniosa (o jakies 100-150). A gdzie, kurde, jakas ulga za (hehe) bezszkodowa jazde?
Nic to - pojde jutro do baranow i potorturuje :)