11 April 2011

e tam....

Duppa blada. Nie mam pewnosci, czy ktorykolwiek z wytypowanych przeze mnie koni chociaz ukonczyl wyscig. Za to H postawil na mojego zeszlorocznego wygranego i cos mu tam do kieszeni wpadnie :)

Weekend cudownie wiosenny. W sobote parapetowka w Carrickfergus, nad zatoka (podobno, bo bloki zaslaniaja - tak na zasadzie - o, jak tu  staniesz i wespniesz sie na palce to 3cm morza widac). Ale co tam. Cieplo (jak na tutejsze warunki), jesc daja, towarzystwo mieszane plciowo i narodosciowo - fajnie bylo.
A wczoraj w ramach sie relaksowania ugrzezlam na troche w kuchni i miedzy innymi wyprodukowalam po raz pierwszy w zyciu musake. Co prawda zaden ze znalezionych przepisow mi nie pasowal i zrobilam po swojemu calkiem (czyli pomijajac bezsensowne podduszanie i smazenie skladnikow, ktore i tak sie beda piec) i wyszlo zaskakujaco smacznie.
Splasterkowane (na tarce, bo szybciej) ziemniaki na dno blachy, owca, cukinia, znowu owca, troche doprawionych na ostro pomidorow z puszki, baklazan na wierzch i hejka. Na 20 minut przed koncem zalalam calosc jajkami rozbeltanymi z creme fraiche i pieprzem.
Mniammm!
Do splukania guinness, ale jakies dobre czerwone wino byloby lepsze (JP Chenet Rouge na ten przyklad).

A na koniec "promocja" w tesco, odkryta przy okazji poszukiwania owcy
:

No comments: