Ale pieeeeknie wczoraj sniezylo. Normalnie jak jakas zima z dziecinstwa :)
A reszta spoleczenstwa wygladala za okno i umierala ze strachu jak dojada do domu. No tak, w sumie nic dziwnego. Radio zaczelo siac panike, wzdluz calej trasy do domu (7 mil raptem) mnostwo samochodow porzuconych na poboczu stalo, a sznurek przede mna poruszal sie pi razy drzwi z predkoscia zolwia-sprintera. Zanim wyszlam z pracy, musialam upewniac wszystkich 100 razy, ze dojade sama i pomocy nie potrzebuje. I nie, nie mam termosu, ale na 15 (dobra, niech bedzie nawet 45) minut jazdy - cieply napoj NIE JEST mi potrzebny.
Rano powtorka z rozrywki. Ale zdziwienie mnie dopadlo i trzyma. Na glowniejszych drogach lod - black ice po tutejszemu. Slizgawica, ze masakra, a tutejsi pedza na leb na szyje. Potem zjazd w boczna uliczke, tam rozdyzdane 2 centymetry sniegu na wierzchu, ale BEZ lodu pod spodem - i cale towarzystwo znowu zwalnia. I tak sie ciagnie po tych nedznych sniegowych resztkach 10 mph max. Jakby w zyciu sniegu nie widzieli. A sama pamietam, ze dwa lata temu tez byl :)) I wtedy wogole masakra byla, bo komunikacja zamarla calkowicie (wlaczajac w to autobusy, pociagi, samoloty i cala reszte co sie rusza).
Tymczasem rozkoszuje sie zima.
1 comment:
Ano. Dziwni sa.
Trzy lata temu jezdzilem jak popyrtany autodstrada z Belfasta. Wszystko pasem lewym, 20 mil/h... A sniegu 3 cm.
Wczoraj dostalem emila od mojego ubezpieczyciela. Kazal mi zabierac do samochodu termos, saperke i czapke-uszanke. Ale o zimowych gumach nawet sie nie zajakneli.
Post a Comment