Jak powyzej. Nic dodac, nic ujac.
Impreza fantastyczna. Jak podali pozniej organizatorzy - 150 osob sie pojawilo - podobno kolejny rekord. Tez tak sadze, skoro impreza cyklicznie co miesiac sie odbywa i co miesiac ludzi tyle sie pojawia. Zastanawiajace.
Inaczej niz na fetyszowych imprezach w Polsce - srednia wieku 40+. Bardzo pozytywnie. Nie powiem, ze smarkaczy zadnych nie bylo, ale nie bylo typowej dla PL gotopodobnej, walikonikowatej publicznosci. Popieram bardzo. Odestek "shiny people" (bardzo mi sie to okreslenie spodobalo) czyli po naszemu gumisiow - tez calkiem wysoki. Generalnie - och i ach i jeszcze!
Apartament zaskakujaco duzy. W porownaniu z hotelowymi dublinskimi pokoikami - salony wresz nieskonczenie sie ciagnace.A! A opis dotarcia do tamze WCALE nie przesadzony. Rzeklabym nawet, ze za malo szczegolowy. Pomijajac juz fakt, ze do dostania sie do wewnatrz albo nalezy byc w dwie osoby, albo miec rece jak szympans (czy jaka tam inna malpa, co za soba rece po ziemi ciagnie).
Jedyne chyba "ale" to takie, ze w sypialni okno mialo wywietrznik niedajacy sie zablokowac i w zwiazku z tym nie tlumilo halasu. A poniewaz pierwsze pietro - to cala noc mialysmy wrazenie spania na ulicy.
A propos -smy - domyslalam sie, ale spotkanie potwierdzilo - nieprzytomnie mi Z brakuje. Tak na codzien. Na pogadanie, pomacanie, posmianie sie i poznonocna wanne.
Tymczasem piatek juz nastal, z zalegla robota byc moze do konca dnia zdaze, a jak nie to... coz. Ktorys z klientow bedzie mial pecha. Bo po cholere ja sie stresuje i napinam, jak wspolpracownicy pracuja na cwierc (bo nawet nie pol) gwizdka. I tak jak w tym dowcipie, gdy Irlandczyk po wytlumaczeniu mu slowa manana zdziwil sie niepomiernie i skwitowal "ale po co sie tak spieszyc?".
I tym optymistycznym akcentem... milego weekendu!
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment