16 January 2012

Wycieczkowo...

No bo ilez mozna siedziec w domu, prawda?
Zatem wczoraj (masakrycznie pozno, bo kolo poludnia) podjeta zostala szybka decyzja, ze jedziemy zobaczyc ocean. Wiec na M1, potem A4, potem szybki lunch w Enniskillen, potem jakimis bocznymi drozkami polnocna strona Upper Lough Erne, potem Ballyshannon, a potem - ocean... I tak akurat w sam czas na zachod slonca. A w masakrycznie zimnej wodzie moczylo sie stado stracencow. Znaczy tych, no... surferow. Osobiscie uwielbiam wode i wszystko co z nia zwiazane, ale toto chyba przesada.
I tylko znowu snu za malo, bo wracalismy czarna noca.

A! A w sobote upolowalam kozaki. Czarne, zamszowe, za kolano i na szpilce. Wpadly mi w oko pare miesiecy temu, ale cena £120 nieco odstraszala (ze niby tani ten TX Maxx, tak?) Ale widac przeczekanie tez ma swoje zalety, bo cena spadla o 80%, no wiec grzechem byloby nie wziac. Zaluje tylko, ze do pracy nie moge w nich chodzic. W ogole to najchetniej bym ich nie zdejmowala, ba, nawet spac w nich moge :) Taki maly, butowy odpal mnie dopadl :)


P.S. Zdjecia beda. Pozniej. Znaczy Atlantyku, nie butow :)

4 comments:

Szaman Galicyjski said...

Jejku, jak Ci zazdroszczę! Moje byłe okolice. Oglądaliscie te "dziurawe" skały koło parkingu w B.? Gdzie jedliście w Enniskillen? Jest tam dobra hinduska knajpa Tamal Mahal (jeśli dobrze pamiętam nazwę).
Chcę do Irlandii!

nieirytujmnie said...

Bardzo dziurawe, na zdjeciach nawet widac. I wode szumiaca w dole.
A lunch po najmniejszej linii oporu - Sunday Roast w Weatherspoon'ie :)

abnegat.ltd said...

Boszsz, mielismy tam Obiady Czwartkowe :D
(czyli stek z Guiness'em)...
Nawet mi tam Szaman powiesil baner na czredziestke...
No normalnie - zatesknilem.

A droga na polnoc od Erne to ona bardzo dobra jest.

nieirytujmnie said...

No oczywiście ze z Guinnessem :)))
A droga jest fantastyczna. Pierwszy raz tam byłam. I zmusiłam H żeby sie zatrzymał na takiej jednej górce z widokiem na jezioro. I wyszłam z samochodu, aparat w dłoni, krzaki przede mną... Ale co tam krzaki, na taka górkę malutka se wejdę to bedzie widac ze hej.
Heeeeeej, obslizgnela sie liscio-trawa i wpadlam po szyje w jakieś cholerne kaktusy. Tylko ręka z aparatem (zakładanie sznureczka na nadgarstek to bardzo dobre przyzwyczajenie) wystawala :))))
A do zdjęć nadal, kurcze, nie dotarlam. Właśnie przetwarzam owce na zmielone :)