12 May 2010

Fizjo...

Zadzwonila wczoraj baba "skads". Ze fizjo, ze spotkanie, ze.. pierdu-pierdu. I czy ja sie moge dzis (czyli wczoraj) stawic o 13stej. Nie moge, bo pracuje - a jakis inny termin? Tak - jutro (czyli dzisiaj) o 10tej. I tlumaczyc zaczelam jak chlop krowie na miedzy, ze w takich godzinach to ja pracuje i czy cos innego moze zaproponowac. Glos po drugiej stronie slyszalnie sie usmiechnal i powiedzial, ze moze - czwartek o 13stej. No zeby Cie, babo glupia (a moze glucha?) pogielo. Toz mowie, ze pracuje. Koniec koncow (po szybkiej konsultacji z bossem) stanelo na czwartku. O 13stej. A co mi tam zrobia/powiedza to wielka niewiadoma (oczywiscie zakladajac, ze znajde te pieprzona fizjo-klinike, bo baba radosnie mi powiedziala, ze naprzeciwko takiej-a-takiej szkoly, i tu od ronda w prawo - ciekawe tylko z ktorej strony jadac - i juz).
Wszystko jedno - niech mi cos zrobia wreszcie, bo jak w pracy tradamol mi sie dzis skonczyl to kustykam jakbym lat miala co najmniej trzy razy tyle - czyli ledwo laze.
Kciuki trzymac!
Noo!

No comments: