Moze niepotrzebnie tak sie rekami i nogami bronilam i zapieralam przed ta impreza.
Bylo zaskakujaco milo i przyjemnie. Moze dlatego, ze od Jedzy sie z daleka trzymalam.
W kazdym razie - warto bylo. Chociazby po to, zeby zobaczyc szefa w moich butach. Bowiem po kolacji wlasciwej przenioslo sie towarzystwo do coctail baru dwa pietra wyzej. Fajnie bylo, pusto, gadac mozna bylo, bo bardzo przyjemn, cichy jazzik lecial. To kurde nie. Zachcialo sie towarzystwu tanczyc. Zapowiedzialam gromkim glosem, ze nigdzie nie ide. Szef zaczal mi dziure w brzuchu wiercic na co odpowiedzialam, ze ok - ale pod warunkiem, ze w moich butach pojdzie. Zaraza by to. Zalozyl oba (o dwa numery mniejsze!) i zaczal sie po barze przechadzac, podskakiwac, a w koncu zaczal jakies tadycyjne, irlandzkie fikania nogami uprawiac! O matko. Przez chwile myslalam, ze ogolna katastrofa powodziowa nastapi jak sie wszyscy na raz ze smiechu posikaja. Sama rzalam jak kon, jednoczesnie burczac pod nosem zeby szlag to jasny trafil i w ogole..
Zeby nie bylo, ze mu tak latwo przyszlo - buty wygladaja tak:
Zeby nie bylo, ze mu tak latwo przyszlo - buty wygladaja tak:
Jednym slowem - szacun, Wodzu ;) No a skoro slowo sie rzeklo - trzeba bylo isc. Poszukiwania klubu, gdzie mozna potanczyc i gdzie jeszcze miejsce bedzie zajelo jakies pol godziny. W koncu to ostatni piatek przed swietami, wiec takich oszolomow jak my bylo wiecej. W koncu udalo sie wbic do Benedicta. Tlum, halas, i podrygujaca w rytm masa ludzka. 30 minut wystarczylo nawet najwytrwalszym. Co prawda zdazylam sie w tym od 2 ludzi obcych calkiem dowiedziec,ze jestem najpiekniejsza kobieta na sali (sic!) a jedna kobieta tez podeszla i sie zachwycala kolorem moich wlosow. No kurcze, ale mi lepiej zrobili. Tlumacze to sobie w kazdym razie nadmiernym stezeniem alkoholu we krwi komplemetujacych i slabym oswietleniem. Ale fakt pozostaje faktem - no piekna jestem, ze HEEEEJ :)
No comments:
Post a Comment