Poniedzialkowo robota mnie dopadla w ilosciach szalenczych. Jak cisza jest to cisza, a teraz jakby sie worek rozprul. Telefon sie urywa, klientow kolejka, dostawy jedna za druga, a wszyscy chca wszystko na wczoraj albo na tydzien temu najlepiej. Niby dzien jak codzien, ale na poniedzialek to ciut za wiele.
Nie bardzo wiem jak sie nazywam, a tu jeszcze papierow kupa wielka do przerobienia. Ciekawe jak na wloskim kojarzyc bede..
Oddalam sie pracowac dalej (jeszcze godzinka a potem dobre jedzonko - tak dla ozywienia szarych komorek przy powtarzaniu materialu przed lekcja (taki bardziej cywilizowany odpowiednik odrabiania lekcji na kolanie).
Jedna mysl mnie przy zmyslach (w miare) zdrowych trzyma - jeszcze dwa dni a potem 4 dni lenistwa z H :)
No comments:
Post a Comment