12 August 2011

Zielono mi...

No to zasiadlam sobie wreszcie spokojnie i w ramach odreagowywania oddalam sie rekodzielu ;)
Uwazam, ze na pierwwszy raz calkiem niezle. W kazdym razie juz wiem, ze:
- nie nalezy docinac papieru posmarowanego klejem, bo sie rwie i strzepi,
- nie da rady okleic pokrywki jednym kawalkiem, no chyba, ze baaardzo dokladnie wyciac odpowiednich rozmiarow kolko, ale w cuda nie wierze,
- im ciensze listki tym lepiej sie przyklejaja (bardziej plasko),
- lodyzki trzeba przed przyklejeniem lekko sciac (w taki sam sposob jak grubsze zylki z lisci kapusty do robienia golabkow - polozyc na plasko i nozykiem sciac to co za bardzo wystaje),
- liscie najlepiej smarowac klejem w powietrzu albo zaczac od jednej strony, a potem podklejac dalej (posmarowanie paprotki rozlozonej na plasko na papierze zaskutkowalo pourywaniem koncowek),
- gruby papier nalezy posmarowac grubsza warstwa kleju i zostawic na chwile, zeby sie zrobil bardziej plastyczny (ten akurat to kawalki papierowej torebki z jakiegos sklepu - kolor mi pasowal, to uzylam, ale jednak z cienszymbyloby chyba latwiej - co prawda nie wiem jak z kryciem, ale jak nie sprobuje to sie nie dowiem).


Nastepnym razem do oklejenia wieczka uzyje ciemnozielonej wstazki - znaczy dookola. I taka sama obwodke na dole puszki. I liscie troche wyzej.
A na muszelkach probowalam czy klej zadziala jak lakier - bo wiadomo jak to z muszelkami bywa - poki mokre to sliczne, a potem szaro-bure sie robia. Jeszcze ze dwie warstwy i beda sie swiecic ;)

Zatem dzisiaj, po powrocie do domu bede szukac papierkow, pudeleczek, torebeczek i innych "smieci" zeby zrobic cos z niczego. 
Relaksuje mnie to.

3 comments:

Monika said...

O fajne. Ale chyba faktycznie widać, że materiał nie idealny. Szczególnie na wieczku.
A to prawdziwe liście kleiłaś?

nieirytujmnie said...

Prawdziwe, zasuszone :)

Monika said...

A widzisz :)
Do tej pory raczej z serwetkowymi wzorami naklejanymi na farbę, się spotykałam.
Rozszerzasz moją wiedzę w temacie.