23 February 2010

Ech...

Zimno jakos, paskudnie. W ramach przelewania sie z kata w kat zaczelam w zdjeciach porzadek robic. I mi sie zamarzylo..

... wschod slonca nad Sniardwami.

... nadciagajaca znad Beldan gwaltowna burza z cieplym (!) deszczem.

... samo poludnie na Niegocinie.


Ech...

22 February 2010

Mussenden Temple...

Fantastyczne miejsce na wycieczke. O ile pogoda sprzyja, oczywiscie, bo w innych przypadkach wichura moze urwac leb. Tamtym razem bylo akurat dosc spokojnie. Tylko owce maja skrzywione pojecie co to znaczy "pozowac do zdjec".







21 February 2010

Domowo...

Głownie leżę, czasami snuję się z wolna po domu.
Bolą dziury w brzuchu (naszpikowane, jak się wczoraj pod prysznicem okazało, zszywkami), bolą mięśnie brzucha i KOSZMARNIE napier...la ramię z obojczykiem. Te dwa ostatnie to podobno po gazach, ktorymi brzucho mi rozpychali.
Poza tym psychicznie całkiem w porządku. Pomijając fakt, że tak jak przez trzy tygodnie sąd mnie nie chciał tak teraz zachciał bardzo - na poniedziałek rano. Więc z samego rana muszę się powiesić na telefonie i wytłumaczyć, że nie ma takiej możliwości. Zobaczymy co z tego wyjdzie, bo stosowny papier mogę im podesłać popołudniem najwcześniej.
I oczywiście do dżipa muszę jeszcze zadzwonić i się na szybko (hahaha) umówić, żeby leków ciąg dalszy dostać. No i się dowiedzieć co dalej z tym metalem w brzuchu - czy ktoś (kto, gdzie, kiedy) mi to wyjmie czy samo ma wypaść.
Idę spać.

20 February 2010

Dzien drugi..

...chociaż nie wiem. Bo dzień drugi ale noc trzecia, bo pierwszą spedziłam na A&E. A dochtorstwo się zastanawiało co mi jest. A że wydawałam z siebie porykująco-ponaglające jęki dla świętego spokoju położyli mnie na ginekologii. I zastanawiali się dalej. Wyszło im, że albo wyrostek albo jajnik albo nerka albo trzustka (tak mniej więcej ilu badających tyle pomysłów) i trzeba przez dziurkę zajrzeć i urżnąć to co zbędne. Jak uradzili tak zrobili. I duży plus za sprawność akcji.

Leżę, łóżkiem się bawię... znaczy ten.. najlepszej pozycji szukam. Śpię, piję... i jęczę przy każdym ruchu. No jakbym się z koniem pokopała. Ale w porównaniu do boleści, które mnie tu sprowadziły to mały pikuś.

Dobrze będzie :)  

  UPDATE:
dzień drugi okazał się ostatnim.
Już jestem w domu, po prysznicu i idę spać do własnego łóżeczka.

19 February 2010

Szpitalnie...

Bolało i bolało i aż do wczoraj uparcie robiło wrażenie, że kręgosłup. Ni z tego ni z owego przeskoczyło sobie było na przód - w prawy dolny kawałek. I tak sobie zostało i wywoływało wściekłe okrzyki bólu. A potem zostało przez telefonicznego konsultanta z out of hours service wysłane w trybie natychmiastowym do A&E. 
Tam rzeczy zaczęły się swoim ślimaczym tempem toczyć. A krew, a mocz, a rentgen, a brzuszek popukać/pouciskać. A w końcu zostało zdecydowane, ze mam zostać na noc, a potem się zobaczy. 
Więc zostałam, się zobaczyło..
Cutting long story short (bo trochę nieżywam):
...rezultat jest taki, ze teraz leże w szpitalu z podziurawionym laparoskopowo brzuchem, z którego wyciągnięto zapalony wyrostek.

P.S. A w ogóle to niniejszym składam reklamację - anestezjolog wcale nie był zabójczo-powalająco przystojny ;)

P.P.S. Jeszcze bardziej ajfona pokochałam - można wreszcie normalnie po blogspocie hasać (a i coś mi się wydaję, że i zdjęcia można wrzucać - jutro spróbuję). 
 

18 February 2010

Obzarstwo...

Tak całkiem bez okazji i przyczyny i w tygodnia środku wena kuchenna mnie dopadła.

Szklanka ryżu.
Kilogram morskich potworów równo wymieszanych.
Jedno pudełko hinduskiego sosu + puszka pomidorów.

Potwory i ryż do parownika. Sos do gara, dolać wody, dodac pomidory i niech bulgocze. Można sobie spokojnie usiaść i podumać przy kieliszku wina, a obiad sam sie robi.


A potem jezor urywa, błyskawicznie poraża kubki smakowe i przepala przewód pokarmowy (a przynajmniej takie robi wrażenie) i nawet piesporter nie pomaga.
Dobre było :)

17 February 2010

Z powodu nastepujacych powodow...

Zastanawiam sie chwilami, gdzie ja swoj yahoo adres porozsiewalam, bo dzis takie cudo mi przyszlo:

Szanowni Klienci,
Z naszych danych wynika, ze w Internecie sesji zostalo zablokowane z powodu nastepujacych powodów.
1. Zaloguj sie na próbach z nieprawidlowych informacji.
2. Niekompletne lub brakujacych danych dla tego konta PKO Bank Polski online.
Apelujemy takze do przywrócenia PKO Bank Polski online koncie natychmiast w celu unikniecia ostatecznego zamkniecia konta.
Kliknij ponizszy link, aby przywrócic PKO Bank Polski online:
PKO Bank Polski Online Account
© 2010 PKO Bank Polski.


W zyciu w PKObp konta nie mialam, a nawet gdybym miala, to nie wyobrazam sobie sytuacji, w ktorej odpowiedzialabym na podobnie sformulowany (?) list, o klikaniu na jakiekolwiek linki nawet nie wspominajac. Niby jezyk znam i slowa znajome widze, ale zeby zrozumiec "co autor mial na mysli" to chyba tlumacza potrzebuje :)

A w ogole to glowa mi od rana peka i najchetniej nie zdejmowalabym okularow, a piekne, niebieskie niebo bez chocby jednej chmurki i swiecace po oczach slonce wcale nie pomaga. No cudnie jest po prostu. Tylko, ze dzis bardziej to irytuje niz cieszy.

16 February 2010

Teoretycznie...

Niech no tylko ten miesiąc dobiegnie końca, to rzucam się na jazdy. Takie z „prawdziwnym”, autochtońskim instruktorem. Udało mi się co prawda w niedzielę, po dłuższym czasie nie siadania za kierownicą, wrócić ze sklepu do domu i nikogo (i niczego) nie rozjechać. Ale jedna jazda nie czyni wiosny, więc postanowione już – jak tylko sąd się ode mnie odczepi – inwestuję ciężkie pieniądze w jazdy szkoleniowe. A co..! W końcu maj niedługo, a sobie coś na urodziny obiecałam. Pewnie się nie uda, bo drogie dziadostwo, ale próbować warto.
Tymczasem pojawił się inny problem – teoretyczny ;) Testy komputerowe są, owszem – tyle, że na Windowsa. Tylko. Ani na Maca, ani na Linuxa nie znalazłam i już-już chciałam zainstalować sobie toto w pracy (i zostawać po godzinach/przychodzić w weekendy w celu się „naumiania”), gdy przyszło olśnienie....



I teraz mogę sobie tłuc testy jeden za drugim w autobusie z rana.

Mówiłam już, że kocham ajfona? ;)

15 February 2010

Boli...

Jakiś szalony kalejdoskop. Panna K po tygodniu się wyniosła. Zrezygnowała z bycia ratowaną i wróciła w ramiona ciemiężcy, od którego nie tak dawno uciekła.
Nie rozumiem kobiet.

W każdym razie normalność do domu powróciła i bliskością, i spokojem możemy się cieszyć do woli.

W sobote za wiele się nie dowiedziałam. Wyniki emeraja do dochtora nie dotarły, ale i tak stwierdził, ze zwisa mu ten emeraj, bo jego zdaniem nie ten kawałek mi zeskanowali. Znaczy niby ten - bo bóle kręgosłupa prawdopodobnie z jakiegoś przesuniętego dysku pochodzą (jak dostanie wyniki to ma mnie poinformować co dalej). Ale, jak stwierdził, zaniki czucia pochodzą raczej z mózgu. I na jakieś tam badania mnie wyśle. Pewnie kolejny MRI. Mam czekać.
Czego jak czego, ale czekania zdecydowanie mam dość. Zwłaszcza, ze kręgowy słupek po sobotnim, wiosennym sprzątaniu odmówił mi posłuszenstwa i ruszam się jak Quasimodo.
Boli, psia mać...

11 February 2010

Paczek...

Pączek mi się marzy. Taki miękki, z lekko chrupiącą skórką i z kruchym (!) lukrem. Najlepiej, żeby różane nadzienie miał, ale wieloowocowe też ujdzie. W każdym razie żadnego budyniu, żadnych adwokatów i innych cudownych wynalazków (chociaż muszę przyznać, że kiedyś taki jeden z serem jadłam i był zaskakująco smakowity). A! No i absolutnie, w żadnym wypadku nie może mieć dziurki. Pączek to pączek. O taki na przykład:

I takich właśnie pączków, w dniu dzisiejszym, wam życzę :)
A ja się poślinię do obrazka. Słyszałam co prawda coś o polskiej piekarnio-cukierni w Derry, ale to jakby trochę daleko.

10 February 2010

No zesz....

...wa mac!!!!
Noc w plecy generalnie. Zachcialo sie jakiemus gowniarzowi obsranemu satnava. To wzial bejsbola, matol jeden niedorobiony, i wybil szybke. O pierwszej w nocy. W naszym samochodzie (zeby nie bylo, ze sie tak cudzym przejmuje). Szopka cala, policja, zaklejanie szybki, sprzatanie szkla z ulicy itp pierdoly zajely czas do czwartej rano. W zwiazku z tym, ze zabronili ruszac (cholera wie po co, bo co chcieli to juz chyba obejrzeli? nawet dwa kawalki kija ze soba zabrali, bo sie smarkowi zlamal) musialam sie zwlec o 6stej i zawlec do autobusu. W zwiazku z tym glowa mi sie kiwa i oczy zamykaja. Na szczescie cudowny, niemiecki serwer padl i moge nawet nie udawac, ze pracuje :)

No. A wczoraj mnie jeszcze zemerajowali i mam nadzieje, ze konsultant zdazy dostac wyniki do soboty.

09 February 2010

Gdzies...

Jakby ranek jakis jasniejszy dzisiaj i nawet przez chwile kawalki niebieskiego bylo widac. I mi sie zamarzyly dni dluzsze i cieplejsze i po okolicy pojezdzic bedzie mozna. Panna K. poza Belfastem nigdzie nie byla, wiec trzeba jej bedzie to i owo pokazac (chociaz jak jeszcze raz zobacze Giant Causeway to zaczne warczec albo i nawet gryzc). Ale - na Torr's Head zawsze mozna podjechac.


I pomarzyc przez chwile, zeby w czyms takim zamieszkac:


Albo jeszcze lepiej w takim (ale to juz calkiem inny kawalek swiata - co nie zmienia faktu, ze sie tam przeniose) :)

Ale to za czas jakis....

08 February 2010

...

Weekend przejechał się po mnie - zarówno fizycznie jak i emocjonalnie.
Fizycznie - tzw. grypa żołądkowa mnie dopadła, a emocjonalnie... cóż.... Uważaj czego sobie życzysz, bo może się spełnić.
Narzekałam na brak kobiety (tak "w ogóle i w szczególe"). Więc spadła (i tu się waham czy powiedzieć "na kark" czy "z nieba"). W każdym razie - od piątkowego wieczoru jest nas troje. I się cieszę, i się martwię (głownie o to jak nasze we-dwoje-chwile bedą wyglądać i czy w ogóle uda się znaleźć na nie czas). I do tego emocje - wszystkie jak leci, wespół-w-zespół buzujące pod powierzchnią.
Nie chcę na razie myśleć co z tym dalej zrobić. Z domu w każdym razie jej nie wyrzucę. Ja też przecież (wcale nie tak dawno temu) pomocnej dłoni potrzebowałam. Dostałam wówczas wsparcie i oparcie ze strony najmniej oczekiwanej. Teraz czas na moją "pomocną dłoń" wyciągniętą do kobiety w potrzebie....
W ramach pomagania w "otrząsaniu się" z przeszłości - wbrew własnym upodobaniom zabrałam ją na kubańskie party (choć może należałoby rozważyć kto kogo zabrał).


Cuban Party live:
Znowu obserwuję. Wtulona w ścianę patrzę jak pierwotny rytm bierze ludzi w posiadanie, a oni z przyjemnością mu się poddają i oddają. Zatracając się w muzyce i dudniącym wewnątrz jestestwa RYTMIE.
Jak dla mnie (jak zwykle) nie to miejsce, nie ten czas. Zresztą - tego typu rozrywki nigdy nie były moimi ulubionymi. Za dużo ludzi, dźwięków i zapachów.
Aczkolwiek, paradoksalnie, dobrze mi się myśli. A do przemyślenia dużo. Co prawda sprowadza się to do: co będzie to będzie, ale już nie walczę ze sobą i się nie męczę. W każdym razie nie aż tak bardzo. Wiem, ze H będzie przy mnie, ze mną...

Więc - będzie dobrze. Musi być.

04 February 2010

Powarkuje...

No bo (od tego też się zdania nie powinno zaczynać, ale w ramach powarkiwania czniam to bardzo). No bo jak tu można nie warczeć jak H jakaś zaraza dopadła. I zamiast wrócić i się wtulić dogorywa w dublińskim hotelu.

W pracy masakra dalej w pełnym rozkwicie i BARDZO na weekend już czekam.

Tymczasem udaję się w kierunku góry papierów. A fuuuj!

03 February 2010

Roznosci...

No więc (tak, wiem - nie zaczyna się zdania od "no więc". Ale nikt mi nigdy nie powiedział dlaczego). No więc wróciłam. Wielki ten Londyn zupełnie bez sensu (co chyba tylko pokazuje jak bardzo zdziczałam, bo zawsze duże miasta lubiłam). Duży, tłumny, hałaśliwy itd. itp. Ale i tak się tam jeszcze wybiorę :) I nie bez wpływu pozostaje to, że a) chciałabym go obejrzeć z H i b) udało mi się upolować wymarzone, czerwone kozaki (tak, tak - czasami kobieta ze mnie wyłazi).

W pracy (dwa dni tylko mnie nie było) masakra totalna. Już o 16stej skończyłam nadrabiać zaległości, a robota bieżąca sobie rośnie w siłę.

Dziś sąd - nie wybrali mnie na szczęście. Teraz tylko codziennie wieczorem muszę dzwonić żeby się dowiedzieć czy następnego dnia mam się pojawić. Poza przyszłym wtorkiem i środą. Szpital się obudził po interwencji młodego dżipa i termin MRI mi wreszcie wyznaczyli, a sąd wziął to pod uwagę i łaskawością się wykazał. W ogóle to wychodzi na to, że poszczęściło mi się niebywale. Mój panel się stawiał wczoraj i wszystkich jak leci do jakichś spraw powyznaczali.

Aa! Z włoskim za to porażka. Za mało osób się zgłosiło i kursu nie będzie. Może od września. Szlag by to.

A nad ranem H z Polski wraca i cieszę się niesamowicie, bo jakoś pusto/zimno przez jego brak w domu było.