21 February 2010

Domowo...

Głownie leżę, czasami snuję się z wolna po domu.
Bolą dziury w brzuchu (naszpikowane, jak się wczoraj pod prysznicem okazało, zszywkami), bolą mięśnie brzucha i KOSZMARNIE napier...la ramię z obojczykiem. Te dwa ostatnie to podobno po gazach, ktorymi brzucho mi rozpychali.
Poza tym psychicznie całkiem w porządku. Pomijając fakt, że tak jak przez trzy tygodnie sąd mnie nie chciał tak teraz zachciał bardzo - na poniedziałek rano. Więc z samego rana muszę się powiesić na telefonie i wytłumaczyć, że nie ma takiej możliwości. Zobaczymy co z tego wyjdzie, bo stosowny papier mogę im podesłać popołudniem najwcześniej.
I oczywiście do dżipa muszę jeszcze zadzwonić i się na szybko (hahaha) umówić, żeby leków ciąg dalszy dostać. No i się dowiedzieć co dalej z tym metalem w brzuchu - czy ktoś (kto, gdzie, kiedy) mi to wyjmie czy samo ma wypaść.
Idę spać.

No comments: