Pare tygodni takich, jak te ostatnie i zglupieje calkiem. Znaczy moze nie tyle zglupieje tylko padne z przepracowania. Urlop mi potrzebny jak cholera. Pobudka, samochod, praca-praca-praca, samochod, dom, cos ugotowac (zjesc juz niekoniecznie), wanna + ksiazka + kieliszek wina... Zero komputera - po pracy mam juz dosc. W lozku zasypiam snem kamiennym w trzy minuty, budzi mnie dopiero budzik. I znowu - wstac, w samochod, etc... Ale nic to - jeszcze zyje. Snia mi sie tylko po nocach glupoty. Dzis czesc pierwsza snu to telefon z tutejszego zoo, ze zyrafa sobie nogi polamala, lezy na trawniku i pilnie im dzwig potrzebny zeby ja przetransportowac. Taa...
Natomiast druga czesc nocy natomiast uplynela mi milo na szalenczym wirowaniu w rytmie walca:
No comments:
Post a Comment