27 November 2009

Oddycham...

Czasami nawet oddech mocno przyspieszony to jest, gdy jedno lub drugie kolko werznie sie tam, gdzie nie trzeba. Ale nic to. Z dwojga zlego wole ten bol niz slupkowo-kregowy (ktory w obliczu niesamowitego rwania "tam-na-dole" jakby przycichl).
Weekend juz za chwile i leniwic sie spokojnie i kuchennie bede. Wczoraj nowy zestaw sosow wyprobowany - kurczak w kung po & hoi sin - calkiem, calkiem niczego sobie wyszedl. Lekko slodkawy, srednio ostry. Mniamusne bardzo to bylo. A na jutro jagniecina zaplanowana. Zaleznie od kawalka jaki sie uda dostac albo pieczen bedzie, albo goloneczki w sosie chrzanowym, albo w winie po prostu (ale raczej zwyklym jakims, bo marsali to mi po prostu szkoda). Do tego moze gruby makaron wlasnej roboty... albo kluseczki jakies zgrabne. Kopytka? Slaskie? Hmm... kuleczki ryzowe...?
I tak siedze piatkowo, robota odlogiem lezy, bo mi sie nie chce po prostu i o jedzeniu rozmyslam...
Chyba sie glodna robie :)

25 November 2009

Do normalnosci...

Do normalnosci wszystko wraca. Dzien wczoraj zarobiony po uszy, dzis juz powoli zaczynam nadrabiac blogowo-forkowe zaleglosci. I Joe Monster odlogiem tez od (o zgrozo!) zeszlego czwartku lezy. Za specjalnie mnie to nie martwi - w koncu czyms trzeba sobie czas pracowy uprzyjemniac.
Na froncie koleczkowym bez zmian - czyli spuchniete i nadal czuje sie jak w ministerstwie dziwnych krokow. Ale nic to - kiedys przejdzie.
Jakos optymistyczniej na swiat patrze. Rzeczywistosc - ta pracowa - wqrwiajaca jak zwykle, ale co tam... Po pracy do domu, a w domu H :)

24 November 2009

Bylam, zobaczylam...

...i wrocilam.
Nie zdawalam sobie sprawy z tego jak bardzo mi tych wszystkich "krewnych i znajomych Krolika" brakuje.
Wszystkim zobaczonym dziekuje bardzo. I tym nowopoznanym. A najwieksze podziekowania naleza sie takiej jednej zoo.. co to wszystko ogarnela i doprowadzila do realizacji.
Milo bylo, cieplo, przyjemnie, ale... dobrze jest wrocic do domu.

A chwilowo nastapilo zjawisko przeniesienia bolu. Chodze jak stary kowboj, ale na kregowy slupek zawsze moge zwalic, a koleczka niech sie goja :)

18 November 2009

Buu...

Boli.
Nie chce jechac.
Boli, boli....
Najchetniej zostalabym i na te pare dni zapakowala sie do lozka.
Boli, boli, boli...
Straszliwie samopoczucie psychiczne mi siadlo (bo fizyczne juz wysiadlo i powiedzialo, ze cznia).
Boliboliboli.........

17 November 2009

W kwiatki....

Zawsze twierdzilam, ze jesli walizke da sie zamknac bez skakania po niej to znaczy, ze zostalo jeszcze troche miejsca. Po raz kolejny sie sprawdzilo. Aczkolwiek walizka okazala sie zdecydowanie za mala i po zapakowaniu rzeczy zbednych w postaci przeroznych giftow i imprezowych ciuchow okazalo sie, ze obok walizki zostala kupka rzeczy niezbednych, ktore zadna miara juz sie do srodka nie zmieszcza. Wiec pomarudzilam wszem i wobec i zostalam uszczesliwiona na dni pare walizka w kwiatki (cale szczescie, ze nie rozowa, juz kwiatki same w sobie sa wystarczajaco wkurzajace).
Nie znosze podrozowac z bagazami. W srodku zimy na tydzien do Pragi polecialam z malutkim, 15 litrowym plecaczkiem i bylo ok. Na wygrzewanie cielska w Maroku - bagaz podreczny wystarczyl. Chociaz rekord i tak pobilam lat temu pare, jadac na miesiac do Moskwy z zapakowana zgrabnie wojskowa kostka....
A teraz to kwiatkowe paskudztwo. Nic to - trzeba dostrzec pozytywne strony. Podrecznego w ogole nie zabiore, bo po co. Paszport w jedna kieszen, laptopa w druga i hejka :)

16 November 2009

Dowartosciowanie...

Nie ma to jak pare slow prawdy o sobie uslyszec.
Moja najulubiensza kolezanka powiedziala do klienta (!): "Ja tu robie wszystko. A nie, przepraszam. Kawe robi A."
A ja sie potem dziwie, ze ludzie albo nie wiedza co robie, albo kompletnie mnie olewaja. Wlaczajac to naszych wspolpracownikow z head office'a.
Tak oto szybko i sprawnie mozna ocenic moja prace i sprowadzic poczucie mojej wartosci wlasnej do poziomu "zero".
Naprawde niezly poczatek tygodnia.

12 November 2009

Elektrycznie...

Nie zdawalam sobie sprawy, ze cale zycie spedzilam w nieswiadomosci codziennie zagrazajacej zyciu.
Slowem wstepu - tutejsze kontakty obok otworow wlasciwych posiadaja pstryczek "uruchamiajacy" kontakt.
Przy wyjsciu z pracy jednostki co bardziej troszczace sie o wzmiankowane zycie (i mienie) biegaja po biurze i wylaczaja wszystko jak leci. Bo tak trzeba. Bo po to pstryk jest zeby go uzywac! Bo jak sie nie wylaczy to pozar gotowy. Sluchajac opowiesci az mnie ciarki zaczely przechodzic, ze taka niedouczona jestem nieustannie narazajac siebie i innych. Ale coz, zem uparta - to nadal narazam. I to nie tylko w domu, ale i w pracy, gdzie rejtanem niemalze sie rzucajac na jeden z kontaktow kategorycznie zabronilam go wylaczac (swoja droga ciekawe okreslenie - wylaczac kontakt), bo nie mam zamiaru codziennie od nowa programowac ekspresu do kawy. No juz takie ze mnie leniwe (i zlosliwe) bydle. Na opowiesci, ze hen tam daleko (za gora, za rzeka) w Polsce (a takze w wiekszosci normalnych krajow) kontakty pstryczkow nie posiadaja i pozary nagminnie nie wybuchaja tutejsze jednostki reaguja nawet nie niedowierzaniem tylko czysta, zywa niewiara. Ze sobie wymyslam niby.
Wole juz nie straszyc opowiesciami o takich lekkomyslnosciach jak wlaczniki swiatla w lazience albo, co gorsza, gniazdka. Argument, ze takie cuda wystepuja na swiecie i ludzie nie padaja pokotem jakby nie dociera. Coz, co kraj to obyczaj.
A ostatnio uslyszalam kolejna rewelacje. Ze jak sie niedokladnie zamknie pokrywke czajnika elektrycznego to owze wybuchnie!
Kurcze, nie przestaje mnie ten kawalek swiata zadziwiac.

A za tydzien...

Za tydzien o tej porze bede sie z samolotu wygrzebywac. Albo mnie wynosic beda. Na wozek sie co prawda (jeszcze) nie kwalifikuje, ale noga sie pode mna ugina w najmniej oczekiwanych momentach. Zastanawiam sie nad zanabyciem droga kupna kuli ewentualnie laski. Ciekawe swoja droga jak z takim oprzyrzadowaniem wpuszczaja do samolotu. Czy moze nie wpuszczaja calkiem a lache musze nadac na bagaz?
W ogole jakies skomplikowane to podrozowanie. Zeby dojechac na czas na lotnisko musze wsiasc do autobusu o 2giej nad ranem (czy tez moze raczej w srodku nocy). Toz to nawet nie oplaca sie klasc spac. A ze w srodkach komunikacji spac nie umiem... zaprawde bardzo radosna wizja. Bardzo zle mysle o tych pacalantach roznych, ktorzy planuja rozklad lotow. No bo dlaczego z Aldergrove tylko jeden lot do PL jest? I w dodatku do Krakowa li i jedynie? He?

11 November 2009

Czekac mam...

Lekka panika jaka pokazala sie w oczach mlodego dzipa kaze wierzyc, ze rzeczywiscie zadzwoni do szpitala i pogoni.
Z pewnym zaskoczeniem zauwazylam, ze lewa noga jakby z sil mi opadla - o jakies 50%. Juz i stanie trudnosc sprawia.
No kalectwo jakies.
Nic to. Diclofenac popychany lasnoprazolem (zeby znowu mi zoladek nie wysiadl) ma mi pomoc.
Zmeczona juz tym jestem.
Zeby chorowac to trzeba miec naprawde konskie zdrowie.

10 November 2009

Sw. Procedura?

O procedurze (procedurach?) przystepnie u Szamana
A z mojego, bardzo subiektywnego punktu widzenia?
Coz...
Delikatnie mowiac upierdliwe to jest.
No bo tak:
Problem - postepujacy zanik czucia w lewej nodze.
Objaw towarzyszacy - uporczywy bol kregoslupa.
Pierwsza wizyta u GP - przepisane srodki przeciwbolowe.
Druga wizyta u GP (jakies 10 dni po pierwszej) - badanie neurologiczne - walenie mlotkiem po kostkach i kolanach + wsadzenie palca w tylek. Zalecenie - rezonans. Dzip wysyla list do szpitala z prosba o pilne badanie.
W miedzyczasie "znieczulony" obszar rosnie, bol kregoslupa wzrasta do poziomu nieznosnego. Nie moge przeciez caly czas nacpana lekami przeciwbolowymi chodzic, bo czasami musze myslec....
Telefoniczna konsultacja z dzipem. Mam sie udac na A&E i marudzic...Ide, marudze, w moim przekonaniu, calkiem przekonywujaco i... odsylaja mnie do domu i kaza czekac na list ze szpitala.
Trzecia wizyta u dzipa przewidziana na jutro.
Zeby im tak te procedury pogielo! (co najmniej tak bardzo jak mnie) O!

03 November 2009

Dzien jak codzien....

Po jakiego wafla ja sie mecze tlumaczac cokolwiek, skoro moje rady i wskazowki sa kwitowane krotkim - nie mam teraz czasu. I co ja bede jezor po proznicy strzepic, skoro kaspersky to w ogole jest niepotrzebny i przeszkadza...
Jasssne. A zawyj mi jeszcze raz nad uchem ze blue screen sie pojawil....

Slonce swieci, co ostatnio nieczesto sie zdarza, ale dlaczego mi po oczach tak od razu?
A dochtorstwo niech sie lepiej pospieszy z tym MRI, bo mi slup kregowy przeszkadza coraz bardziej, a nieczucie zeszlo ponizej kolana.

I jeszcza malutka kopareczka z doczepionym malutkim mloteczkiem pneumatycznym napiernicza jak dzika od rana tuz pod moim oknem.

Generalnie jak w dowcipie:
Wszystko mnie wkurwia panie doktorze....

...czyli dzien jak codzien.