12 November 2009

Elektrycznie...

Nie zdawalam sobie sprawy, ze cale zycie spedzilam w nieswiadomosci codziennie zagrazajacej zyciu.
Slowem wstepu - tutejsze kontakty obok otworow wlasciwych posiadaja pstryczek "uruchamiajacy" kontakt.
Przy wyjsciu z pracy jednostki co bardziej troszczace sie o wzmiankowane zycie (i mienie) biegaja po biurze i wylaczaja wszystko jak leci. Bo tak trzeba. Bo po to pstryk jest zeby go uzywac! Bo jak sie nie wylaczy to pozar gotowy. Sluchajac opowiesci az mnie ciarki zaczely przechodzic, ze taka niedouczona jestem nieustannie narazajac siebie i innych. Ale coz, zem uparta - to nadal narazam. I to nie tylko w domu, ale i w pracy, gdzie rejtanem niemalze sie rzucajac na jeden z kontaktow kategorycznie zabronilam go wylaczac (swoja droga ciekawe okreslenie - wylaczac kontakt), bo nie mam zamiaru codziennie od nowa programowac ekspresu do kawy. No juz takie ze mnie leniwe (i zlosliwe) bydle. Na opowiesci, ze hen tam daleko (za gora, za rzeka) w Polsce (a takze w wiekszosci normalnych krajow) kontakty pstryczkow nie posiadaja i pozary nagminnie nie wybuchaja tutejsze jednostki reaguja nawet nie niedowierzaniem tylko czysta, zywa niewiara. Ze sobie wymyslam niby.
Wole juz nie straszyc opowiesciami o takich lekkomyslnosciach jak wlaczniki swiatla w lazience albo, co gorsza, gniazdka. Argument, ze takie cuda wystepuja na swiecie i ludzie nie padaja pokotem jakby nie dociera. Coz, co kraj to obyczaj.
A ostatnio uslyszalam kolejna rewelacje. Ze jak sie niedokladnie zamknie pokrywke czajnika elektrycznego to owze wybuchnie!
Kurcze, nie przestaje mnie ten kawalek swiata zadziwiac.

No comments: