17 November 2009

W kwiatki....

Zawsze twierdzilam, ze jesli walizke da sie zamknac bez skakania po niej to znaczy, ze zostalo jeszcze troche miejsca. Po raz kolejny sie sprawdzilo. Aczkolwiek walizka okazala sie zdecydowanie za mala i po zapakowaniu rzeczy zbednych w postaci przeroznych giftow i imprezowych ciuchow okazalo sie, ze obok walizki zostala kupka rzeczy niezbednych, ktore zadna miara juz sie do srodka nie zmieszcza. Wiec pomarudzilam wszem i wobec i zostalam uszczesliwiona na dni pare walizka w kwiatki (cale szczescie, ze nie rozowa, juz kwiatki same w sobie sa wystarczajaco wkurzajace).
Nie znosze podrozowac z bagazami. W srodku zimy na tydzien do Pragi polecialam z malutkim, 15 litrowym plecaczkiem i bylo ok. Na wygrzewanie cielska w Maroku - bagaz podreczny wystarczyl. Chociaz rekord i tak pobilam lat temu pare, jadac na miesiac do Moskwy z zapakowana zgrabnie wojskowa kostka....
A teraz to kwiatkowe paskudztwo. Nic to - trzeba dostrzec pozytywne strony. Podrecznego w ogole nie zabiore, bo po co. Paszport w jedna kieszen, laptopa w druga i hejka :)

No comments: