Do normalnosci wszystko wraca. Dzien wczoraj zarobiony po uszy, dzis juz powoli zaczynam nadrabiac blogowo-forkowe zaleglosci. I Joe Monster odlogiem tez od (o zgrozo!) zeszlego czwartku lezy. Za specjalnie mnie to nie martwi - w koncu czyms trzeba sobie czas pracowy uprzyjemniac.
Na froncie koleczkowym bez zmian - czyli spuchniete i nadal czuje sie jak w ministerstwie dziwnych krokow. Ale nic to - kiedys przejdzie.
Jakos optymistyczniej na swiat patrze. Rzeczywistosc - ta pracowa - wqrwiajaca jak zwykle, ale co tam... Po pracy do domu, a w domu H :)
No comments:
Post a Comment