15 February 2010

Boli...

Jakiś szalony kalejdoskop. Panna K po tygodniu się wyniosła. Zrezygnowała z bycia ratowaną i wróciła w ramiona ciemiężcy, od którego nie tak dawno uciekła.
Nie rozumiem kobiet.

W każdym razie normalność do domu powróciła i bliskością, i spokojem możemy się cieszyć do woli.

W sobote za wiele się nie dowiedziałam. Wyniki emeraja do dochtora nie dotarły, ale i tak stwierdził, ze zwisa mu ten emeraj, bo jego zdaniem nie ten kawałek mi zeskanowali. Znaczy niby ten - bo bóle kręgosłupa prawdopodobnie z jakiegoś przesuniętego dysku pochodzą (jak dostanie wyniki to ma mnie poinformować co dalej). Ale, jak stwierdził, zaniki czucia pochodzą raczej z mózgu. I na jakieś tam badania mnie wyśle. Pewnie kolejny MRI. Mam czekać.
Czego jak czego, ale czekania zdecydowanie mam dość. Zwłaszcza, ze kręgowy słupek po sobotnim, wiosennym sprzątaniu odmówił mi posłuszenstwa i ruszam się jak Quasimodo.
Boli, psia mać...

1 comment:

abnegat.ltd said...

Wszystkich plecy bola...
Osobiscie od pieciu dni spie na podlodze. I nawet moge grac w tenisa z powrotem ;)