...ale slabiutko. Naprawde zaczynam gonic resztka sil. Nie dosc, ze szkole dalej (bardzo starajac sie nie warczec - az mnie szefomalzowinka za cierpliwosc chwali), to jeszcze odwalam robote wlasna (po godzinach) i zaczynam powoli przejmowac czesc obowiazkow szefa (tych zwiazanych z serwisem). Od rana przerzucam papiery, w poszukiwaniu specyfikacji na liny i inne dzwigowe paskudztwa - robota glupia, ale sie oplaci - bo potem wystarczy rzucic okiem na liste, ktora wlasnie tworze by wiedziec co do czego, od kogo i za ile. W sumie nie moge sie juz doczekac, zeby zaczac pelna para.
Jutro z rana londynski weekend zaczynam - tylko wieczorem zamowic taxi na 5 rano i w droge. A potem gorzka zoladkowa... :)
No comments:
Post a Comment