W zwiazku z moim prawdopodobnym, przyszlo (i nastepno-) tygodniowym swieceniu nieobecnoscia na szefa strach padl blady. Rozwiazanie najprostsze - zona szefa bedzie wpadac na pare godzin i odwalac papierkowa robote. Wczoraj tylko smiesznie bylo, jak Niemcy konto nowego uzytkownika Systemu tworzyli. Zgodnie z metoda pierwsza-ostatnia litera imienia, pierwsza nazwiska - wyszlo, ze szanowna szefomalzowinka bedzie wystepowac jako "dik" (co przy czytaniu zaskakujaco podobnie do nazwy czlonka meskiego brzmi). Po zespolowym poturlaniu sie ze smiechu (szefa nie wylaczajac) udalo sie Niemcow uprosic na drobne odstepstwo od reguly.
Generalnie w zwiazku z powyzszym uciekam ja szkolic. Od groma wszystkiego jest. Nawet w wersji podstawowej, ktora zamierzam jej zaserwowac to co najmniej tydzien uczciwego szkolenia by sie przydal. A ja mam na to czas do czwartku wlacznie. Srednio mi sie to usmiecha prawde mowiac, bo moja robota odlogiem bedzie lezec, a potem* bede mogla klientom obwieszczac jak ponizej:
__________________________________
*dotyczy rowniez (a moze przede wszystkim) tego co mnie czeka po dluzszym weekendzie. O tym co jeszcze pozniej wole nie myslec.
4 comments:
Niby robota nie zając...A bliższych kontaktów z żoną szefa współczuję,kiedyś przeszłam przez takowe-dziękuję,dalej pójdę pieszo.No chyba,że babka wyjatkowo cool jest.Jeśli tak-to może mile spędzisz czas sobie,robiąc cos innego niz normalnie-tyz piyknie:)
Pozdrawiam ciepło...
Szefomalzowinka wyjatkowo ok jest. Sie nie madrzy, slucha co sie do niej mowi i w ogole w porzadku. Tyle, ze kobieta ostatni raz z komputerami miala do czynienia pare lat temu i teraz trzeba jej tlumaczyc WSZYSTKO. Jeszcze dwa dni, dam rade.
Heh mam ten problem, muszę sporo rzeczy mojemu wspólnikowi a propo kompów, internetu etc. wytłumaczyć. A to człowiek, który niesamowicie sympatyczny, ale starsze pokolenie co nieco. I z komputerów wie, że to jest klawiatura, a to myszka - i tyle...A tu sporo trudniejsze rzeczy jednak musi wiedzieć.
Tylko, że ja mam trochę więcej czasu (na szczęście).
A małżonki szefów są różne (już chyba w swojej karierze spotkałem wszystkie typy). Najgorsza jest taka, która się zupełnie nie zna, ale wymaga, aby realizować JEJ GENIALNE pomysły.
Nomad - ja to mam na codzien. Ludzie z ktorymi pracuje naleza do gatunku, ktory domaga sie komputerow z zainstalowanym internetem. I nie - nie chodzi im o przegladarke jako taka tylko cala zawartosc sieci. Ok, z jednym wyjatkiem - 65-cio letniego inzyniera, ktory w nowinkach technicznych bywa bardziej oblatany ode mnie, a nowe rzeczy (typu System) lapie w lot.
Update ze szkolenia: System ok - skomplikowany jest to bedzie jej wybaczone, ale jak po tysioncpincetny slysze pytanie czy wcisniecie enter (w Excelu) spowoduje przejscie do komorki ponizej - to mam ochote zabic.
Post a Comment